Dziś pogoda nas nie rozpieszczała... Było bardzo duszno, ciężkie powietrze, chmury, niektóre z nas są lekko przeziębione i praca nie przychodziła nam łatwo. Częste sjesty podtrzymywały nas przy życiu :)
Dzisiejsza praca obejmowała czyszczenie i zdrapywanie kliku warstw popękanej farby z drabinek na placu zabaw. Musimy to zrobić, gdyż nakładanie nowej farby mijałoby się z celem... Dzielnie walczymy, szczególnie Jana jest w tym już specjalistką! Używamy gazu i na ciepło ściągamy nożami farby.
Siostra Cordia przyłapana na myciu okien w ochronce :)
O 14.00 przerwa na obiad! Siostry nas rozpieszczają w kwestii kulinarnej, ale dzięki temu mamy siły do pracy :) Potem szybkie zakupy i powrót na plac zabaw. Dołączył do nas ojciec misjonarz, który całe przedpołudnie szykował deski do altanki. Zaczęliśmy wspólnie w składzie o. Mariusz, Ania, Paulina tworzyć ścianki biesiadki. Szło nam bardzo dobrze. Altanka nabiera poważnego wyglądu :)
Gdy o.Mariusz poszedł już na adorację do kaplicy, wiertarkę przejęły dziewczyny!!! (Wyobraźcie sobie mnie z wiertarką!) Ale po kilku próbach zaczęło się udawać, a potem szło nam równie szybko jak ojcu :) Misje uczą życia :) praktyki zawodowe we wszystkich możliwych kierunkach zapewnione :P Paulina (z wiertarką w ręce) czuła się w pewnym momencie jakby była u dentysty :P

O godz 18.00 odbyła się Msza Święta w kaplicy. Na Eucharystię tutaj w ciągu tygodnia chodzi tylko około 5-6 Pań, w sobotę jest kilka więcej, bo Msza jest po polsku. W niedzielę przychodzi około 80-100 wiernych. Po Eucharystii- chwila odpoczynku i ojciec przyjechał po nas swoją limuzyną i... pojechaliśmy na probostwo :)
Tam urządziliśmy grilla w biesiadce ojca- PYSZNE szaszłyki z baranka kupionego kilka dni temu (kochany ojciec Mariusz) :) Siostry zrobiły też sałatki, placek. Prawdziwe grillowanie! "Zawiązanie wspólnoty", wspólne noszenie drewienek do ognia, gra w "Małpki" oraz inne gry na "myślenie".
Czuliśmy się jak na statku na wielkim oceanie... Nasza wyobraźnia nie miała końca... tu piraci, tu zatoka, wybrzeże... Ach, co te szaszłyki robią z człowiekiem :)
Tak pięknie zakończyliśmy ten dzień, zobaczymy czym Pan doświadczy jutro... :)
Ania
O godz 18.00 odbyła się Msza Święta w kaplicy. Na Eucharystię tutaj w ciągu tygodnia chodzi tylko około 5-6 Pań, w sobotę jest kilka więcej, bo Msza jest po polsku. W niedzielę przychodzi około 80-100 wiernych. Po Eucharystii- chwila odpoczynku i ojciec przyjechał po nas swoją limuzyną i... pojechaliśmy na probostwo :)
Tam urządziliśmy grilla w biesiadce ojca- PYSZNE szaszłyki z baranka kupionego kilka dni temu (kochany ojciec Mariusz) :) Siostry zrobiły też sałatki, placek. Prawdziwe grillowanie! "Zawiązanie wspólnoty", wspólne noszenie drewienek do ognia, gra w "Małpki" oraz inne gry na "myślenie".
Czuliśmy się jak na statku na wielkim oceanie... Nasza wyobraźnia nie miała końca... tu piraci, tu zatoka, wybrzeże... Ach, co te szaszłyki robią z człowiekiem :)
Jana obchodzi dziś 24-te urodziny! Wszystkiego dobrego Jana, niech Pan Cię prowadzi :)
Tak pięknie zakończyliśmy ten dzień, zobaczymy czym Pan doświadczy jutro... :)
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz