Po mszy świętej i śniadaniu rozpoczęliśmy naszą pracę.
Niestety na dworze była jeszcze rosa, co jest normalne w Kellerovce o tej porze
roku. Wuja (ksiądz) po zrobieniu projektu altanki, pojechał razem z proboszczem
do Tajnszy po materiał do budowy, co zajęło im bardzo wiele czasu ze względu na
kolejki, jak za czasów PRLu. Wkręty musieli kupić na kilogramy, nie dostając za
nic paragonu.
Natomiast reszta zajęła się ponownie malowaniem.
W przerwie na kawę siostra Liliana opowiedziała nam historie,
o tym jak razem z księdzem ledwo uniknęli śmierci. Pewnego dnia wracając z
odległej o kilkanaście kilometrów wioski, gdzie ksiądz odprawiał msze święta,
zastała ich zamieć śnieżna. Pomimo auta przystosowanego do takich warunków
utknęli. Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ w czasie zimy wiele osób
zamarza na stepie. Próbowali wypchnąć auto, niestety bez skutku. Po nieudanej
próbie i powrocie do auta, zorientowali się, że śnieg, który się na nich się
znajduje, nie topi się, a ogrzewanie w aucie przestało działać (wyglądali jak
dwa bałwanki). Odmówili różaniec. S. Liliana zadzwoniła do sióstr, niestety nikt
nie odbierał, więc napisała do ludzi z Ukrainy (gdzie spędziła kilka lat)
prosząc o modlitwę, bo jeżeli nikt ich nie zauważy to zamarzną. Tracąc nadzieję
ksiądz zobaczył jakieś światełko. Siostra śmiała się mówiąc, że ona nic nie
wiedziała i myślała, że ksiądz widzi już światło wieczne. J Okazało się, że jechał
jakiś samochód. Udało się zadzwonić po pług śnieżny, i odkopali ich. Musieli
zapłacić 13 dolarów. Taka była stawka ich życia. :P Po powrocie s. Cordia
widząc jak s. Liliana trzęsie się cała z zimna powiedziała, że należy jej się
teraz gorąca kąpiel. Siostra uradowana wyobraziła sobie kąpiel w wannie z
pianą. Niestety dostała kubek ciepłej herbaty ze względu na brak w tamtym
okresie wody u Sióstr.
Po przerwie ochoczo wróciliśmy do pracy. Najpierw zabraliśmy
się za niszczenie.
Niezastąpionym misyjnym samochodem Księdza przywieźli
zakupione materiały i zaczęliśmy budować altankę przy użyciu profesjonalnego
sprzętu. Wspólnymi siłami wszystko jest możliwe!
Siostry radzą sobie jak umieją (silmik od pralki :P)...
Zakończyliśmy pracę, gdy ponownie pojawiła się rosa i komary
robiły sobie z nas ucztę.
Na zakończenie pracowitego dnia w kapliczce wielbiliśmy Naszego
Pana różnymi pieśniami podczas adoracji.
Paulina :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz