Dzisiaj wielki dzień! Ruszyliśmy
z robotą pełną parą!
Bardzo dużo jest przed nami
roboty: malowania, przestawiania, koszenia trawy, odnawiania huśtawek, a nawet
zrobienie piaskownicy.
Po kilku pierwszych godzinach już
było widać pewne efekty. W skoszonej przez diakona Dawida trawie
niespodziewanie odkryliśmy… zagubioną w chaszczach piaskownicę!
Ks. Marcin snuł plany jak, co i
gdzie zrobić, żeby było pięknie i ładnie.
Dziewczyny zajęły się
czyszczeniem huśtawek i zjeżdżalni, co muszę przyznać, nie było łatwym zadaniem.
Wymagało to dużej precyzji w zauważaniu rdzy i siły do jej całkowitego wyczyszczenia.
Niestety po oczyszczeniu zjeżdżalni jedna ze szczotek zakończyła swój żywot i
trzeba było iść do budowlanego po nową. Papier ścierny też był bardzo przydatny,
więc wykupiłyśmy prawie cały (tak, prawie cały, bo nie za dużo tego papieru było,
tylko 7-10 kawałków pociętych jak kartka A4).
W trakcie prac na placu zabaw,
Ania i Paulina nieco nauczyły się rosyjskiego podczas rozmowy z miejscowym
chłopakiem, który przyszedł na plac pobawić się. Artiom też nam trochę pomógł, a przy okazji wypytywał o różne rzeczy. Dziewczyny
szybko się uczą, więc niektórych pytań i zwrotów już nie musiałam tłumaczyć J
Po szybkich zakupach w budowlanym
i kawie ruszyliśmy znowu z robotą. Po oczyszczeniu zjeżdżalni i huśtawek
nadszedł czas malowania (co bardzo ucieszyło nas, dziewczyny). I tu nas bardzo
zdziwiła zawartość puszek z farbą – mimo że obie puszki miały taką samą
objętość, w jednej z nich było mniej farby o prawie 1/3!
Siostra Latancja, żeby podtrzymać nasze siły a także
pracujących przy plocie na probostwie dziewczyn z Gdańska, przygotowała pyszną
obiadokolację!
Po pysznym jedzonku wróciliśmy do
pracy . Czekały na nas niedomalowane huśtawka i zjeżdżalnia, a także projekt ks. Marcina ;) Do samego zmroku (22:15)
malowałyśmy, a Diakon i Ksiądz robili nową piaskownicę.
A teraz serdecznie Was wszystkich
pozdrawiamy! Mamy już po 24 i wyłączyli nam prąd, więc szybko dopisuję i idziemy spać, żeby od rana z nowymi siłami
zabrać się do pracy.
Pozdrawiam,
Jana :D
p.s. a po drodze do budowlanego znalazłyśmy ot taką roślinkę ;)
Niesamowite doświadczenie misyjne! Przypomina mi się książka "Kwiaty na Stepie", którą niedawno czytałam (autorka książki wraz z rodziną została wywieziona w czasie wojny do Kazachstanu i opowiada o tamtejszym życiu- naprawdę polecam!).
OdpowiedzUsuńAż by się chciało tam być Wami!
Pamiętamy w modlitwie!
Zosia, Michał i Jagódka :o)
O, to widzę, że jerozolimskie doświadczenia walk z chaszczami i rdzą są tutaj jak najbardziej przydatne, super :) M.
OdpowiedzUsuń