Pisanie bloga za te kilka dni
jest ciężką sprawą...
Ponieważ wydarzyło się bardzo
dużo niesamowitych rzeczy, to postaramy się to wszystko opowiedzieć.
O poniedziałkowym wieczorze Ania
już napisała w poprzednim poście. A teraz spróbujemy po kolei przedstawić
wydarzenia z naszego wspaniałego pobytu w Oziornoje.
Co do naszego domku, to miałyśmy
gorącą bieżącą wodę! Co prawda słoną, ale do mycia się nadawała. Spanie na
materacach już w ogóle nie sprawiało żadnych kłopotów, było cieplutko i
przyjemnie w tym domku. A mieszkało nas tam aż 16 osób! I mimo to nie było żadnych
problemów z kolejką do łazienki – szok! J
Wtorek zaczęliśmy od śniadania,
gdyż na jutrznię nie byłyśmy w stanie wstać. Z resztą i tak było by to trudne ze względu na cyrylicę. Dalszym punktem programu była konferencja, którą głosił nasz znajomy Jezuita ks. Piotr.
Tematem pierwszego dnia była miłość, a główna myśl przewodnia z tej konferencji – „Bóg jest miłością!” – została zilustrowana za pomocą przeróżnych opowieści i przykładów. Spotkanie w grupach w odróżnieniu od konferencji już była dla Ani i Pauliny pewnym wyzwaniem. Kierując się ciekawością, jak wiara i relacje z Panem Bogiem wyglądają tu w Kazachstanie, poszłyśmy się integrować. Na skutek czego dorabiałam za tłumacza J Z nami w grupie
również były dwie siostry służebniczki – Lojola i Chryzanta, siostra
nazaretanka Renata, a także księża: jeden z Argentyny pracujący tutaj – ojciec
Eduardo, a drugi – greko-katolicki ks. Rusłan – przyjechał wraz z młodzieżą z
Karagandy. No i oczywiście młodzież z różnych części bezkresnego Kazachstanu:
Karagandy, Astany, Ekibastusa, Pietropawłowska i Tarasu. Więc to dzielenie się
było najciekawszą rzeczą w ciągu tych kilku dni. Okazało się, że wśród nas jest
również chłopak, który mając 15-17 lat, jeszcze nie był ochrzczony. Młodzież
bardzo chętnie się przedstawiała, niektórzy opowiadali o swoich doświadczeniach
Boga bardzo otwarcie. Myśmy również byłyśmy nie raz wywoływane do dzielenia się
swoim doświadczeniem, jak to młodzież w Polsce (i na Białorusi) utrzymuje
relacje z Jezusem.
Dalsza część tego dnia była
bardzo przewidywalna: śpiewy, obiad, sprzątanie po obiedzie (podczas którego
poznało się sporo nowych ludzi), odpoczynek, przygotowania do Mszy Św. i Msza,
kolacja. A po kolacji nastał czas pożegnać się z naszymi Księdzem i Diakonem,
którzy następnego dnia wyruszali do Astany, żeby już 14 sierpnia dotknąć
polskiej ziemi J Co
prawda kolacja dla nas nieco się przeciągnęła, gdyż spotkaliśmy s. Paschalię,
która w Kazachstanie jest od 1994 roku i jest założycielką placówki służebniczki
w Kellerowce. Siostra bardzo się ucieszyła, że obecnie trwają tam remonty, więc
bardzo chętnie opowiadała o początkach swojej pracy w Kazachstanie i rozbawiała
nas szczerymi docinkami i żarcikami.
No i oczywiście nie mogło zabraknąć z nami naszego niezawodnego ks. Proboszcza Mariusza, który wytrwale i cierpliwie przywoził, odwoził i wszędzie woził wolontariuszy.
Ale na tych pogaduchach nasz
dzień się nie zakończył. Zachciało nam się zobaczyć, jak wygląda step w nocy. A
ponieważ była to pełnia księżyca, to bez obaw poszłyśmy w kierunku sopki. Niestety
daleko myśmy nie zaszły, bo oszalałe głodne komarzysko oblepiło nas zew wszystkich
stron, więc musiałyśmy szybko wracać. No ale tak to już jest… Ania i Paulina
wpisały się na nocną Adorację w kaplicy z Przenajświętszym Sakramentem (wielkie
tabernakulum jest trzecią, po Jerozolimie i Medjugorie, z 12 Ołtarzy Wieczystej
Adoracji – gwiazd w koronie Maryi, powszechnie znane jako Gwiazda Kazachstanu).
Więc dziewczyny o tak później porze modliły się przed tym ołtarzem, wsłuchując
się w słowa Jezusa.
Środa od rana wyglądała podobnie.
Przy śniadaniu jakoś tak się ukształtowało, że siedzieliśmy z Siostrami
Służebniczkami, albo wśród młodzieży, która mniej więcej coś mogła powiedzieć
po polsku. Co prawda, co nas zresztą zaskoczyło, był fakt, że przyjechało sporo
studentów, którzy studiują w Polsce, więc czasami nawet się udawało dogadać bez
tłumacza. Rozmowy przy posiłkach, czy sprzątaniu otwierały przed nami wiarę
Kazachstanu i Tadżykistanu, pokazując często realia tych krajów.
Tematem
konferencji była służba, co później się też przełożyło na dyskusję w grupach.
Niestety od rana pogoda nie dopisywała, ale wyruszyliśmy z Najświętszym Sakramentem
do figurki Matki Bożej, którą postawiono w wdzięczności za uratowanie od głodu
ludzi z Oziornoje na pocz. wieku XX. Co prawda pokropiło nas troszeczkę
podczas tej młodzieżowej procesji-pielgrzymki, ale zdjęcia zrobić to myśmy
zdążyły J.
Niesamowite było również to, że droga prowadziła za wioskę na step, gdzie się
pasły krowy, owce, chodziły gęsi i kaczki.
A wieczorem tradycyjnie odbyła
się Msza Św., po której był czas na dłuższą modlitwę. To było niesamowite,
kiedy Księża i Siostry zakonne modlili się nad młodzieżą, nad każdym z osobna. Wiemy,
że sporo osób miało bardzo mocne przeżycia w czasie takich modlitw. Sporo też
dostało wprost powiedziane słowo od Jezusa: albo przez Księży i Siostry, albo
przez Słowo Boże.
Czwartek wiadomo przebiegł
podobnie, jak poprzednie dni. Niestety z powodu pogody, nasza pielgrzymka na
Sopkę (tam, gdzie stoi krzyż) nie odbyła się…. A szkoda. Pewnie jakby nie deszczowa pogoda, to pięknie by tam było...
Co prawda mimo deszczowej pogody i wiatru uczyliśmy nowych tańców – żydowskie zresztą, choć tempo nauki było naprawdę szybkie. Siostry z Kokszetau pokazywały jeden za drugim kroki i ruchy, wiec na prawdę trzeba było bardzo uważać, żeby nadążyć za nimi. Ale w końcu nawet się udało nam co nieco opanować ;) Między posiłkami i poszczególnymi punktami programu również świetnie bawiliśmy się jak w gry lokalne, tak i w znane w całej Polsce (typu Samuraj, czy Noga).
Konferencja na
temat wierności i podsumowanie tych trzech dni w grupach znowu dało nam dużo do
myślenia. Rozmowy o powołaniu z Siostrami, Księżmi i młodzieżą, a także o
trudnościach w utrzymywaniu relacji z Bogiem, pokazały nam, że często Pan Bóg
prowadzi swoimi drogami i w swoim czasie.
Jako ze to był jeden z ostatnich
dni na tym Święcie, to każda z grup miała za zadanie podsumować całokształt
tych rekolekcji. Z czterech kategorii – scenka, pieśń, wiersz, plakat – nasza grupa
musiała pokazać w scence, co najważniejsze daje nam Pan Bóg. No i tu się
przydała dobra pamięć dziewczyn, sióstr i umiejętności aktorskie całej grupy. Najważniejsze
dla nas wszystkich była MIŁOŚĆ Boga do ludzi, co pokazaliśmy w naszej
pantomimie.
Zamiast drogi krzyżowej po drodze
na Sopkę, która miała być zrobiona w stylu Męki Pańskiej na Cytadeli, czyli z
przebranymi aktorami-amatorami, modliliśmy się i rozważaliśmy stacje drogi
krzyżowej w kościele. Mimo to dopasowane teksty i muzyka stwarzały niesamowitą
atmosferę do głębszej refleksji nad tą częścią życia, a później i śmierci
Chrystusa. A wieczorem odbyła się Nowenna do Matki Bożej Królowej Pokoju i
Różaniec w intencjach pisanych przez uczestników spotkania. Jak wiadomo Matka
Boża Królowa Pokoju jest patronką Kazachstanu i
całej Średniej Azji. Dlatego modliliśmy się przy figurce Matki Bożej nie
tylko w swoich własnych intencjach, ale też w sposób szczególny w intencji
wzrostu wiary na tych ziemiach i o pokój.
A w piątek – to już był ostatni
dzień pobytu w Oziornoje – poranna konferencja ks. Piotra była jednocześnie
podsumowaniem i pożegnaniem, gdyż cała grupa gdańska w tym dniu opuszczała nie
tylko Oziornoje, ale i Kazachstan w ogóle. O 11:00 odbyła się uroczysta Msza
Święta pod przewodnictwem Nuncjusza Apostolskiego w Kazachstanie - Miguela Maury Buendía, który od początku swojej obecności
w tym kraju nie opuścił żadnego Święta Młodzieży, czyli był na 6 z 16!
Żeby
było ciekawiej, to do tradycyjnej mieszanki polskiego i rosyjskiego na tym
spotkaniu młodzieży dodano jeszcze włoski J Po Mszy spotkaliśmy
naszych znajomych z Podolska, więc pamiątkowe zdjęcie musiało być. A dalej to
odwiedziliśmy jeszcze Siostry Karmelitanki no i oczywiście przesympatycznych
braci benedyktynów – Józefa Marię i Artura – którzy (co prawda po angielsku)
też opowiedzieli nam co nieco o sobie i swoim powołaniu. No i oczywiście
poczęstowali nas przepysznymi lodami czekoladowymi! Bracia są niesamowici!
Bardzo sympatyczni i życzliwi, chętni do opowiadania o sobie i swoim życiu.
Brat Józef Maria – były gwardian Papieża Jana Pawła II – opowiedział nam o
swoim powołaniu i o tym, jak mu się już 8 rok żyje się w Kazachstanie. Brat
Artur, który przez 25 lat był misjonarzem w RPA też bardzo chętnie opowiadał o
sobie. Mimo że mogliśmy słuchać godzinami, musieliśmy się z nimi pożegnać i
jechać do siebie.
Z
tego spotkania przyjechałyśmy umocnione duchowo, pełne niesamowitych wrażeń i z
nowymi znajomościami. Zakonnice, studenci i młodzież szkolna bardzo chętnie
dzieliła się swoimi poglądami, spostrzeżeniami. Mamy nadzieję, że przynajmniej
część z tych kontaktów uda nam się utrzymać po powrocie do Polski.
A
potem to już wiadomo – powrót do Kellerowki, gdzie na nas czekała s. Cordia z
przepyszna kolacją! No i dalej pisanie bloga zajęło nam sporą część wieczoru.
Pozdrawiamy
bardzo serdecznie! z Bogiem!
Jana
:D ( a ja se w step jadę :P)
P.S. Nasze świadectwa będą w zakładce: http://www.akmkazachstan2014.blogspot.com/p/sw.html
Jana, tylko nie zapomnij, jak się na tym hamuje ;D
OdpowiedzUsuńK