środa, 27 sierpnia 2014

Ostatni dzień i po nas :(

To już ostatni dzień pracy za nami. Niestety czas szybko leci i już trzeba się pakować. Dzisiaj starałyśmy się dokończyć malowanie szalonych drabinek, co nam się nawet udało. Co prawda było już dość ciemno, więc dopiero jutro zobaczymy, czy coś trzeba poprawiać.
Kotek póki co jeszcze jest z nami ;)

                                         

 Oprócz drabinek przenosiłyśmy/przesypywałyśmy piasek, żeby uporządkować ścieżkę do Ochronki. Od rana namachałyśmy się łopatami tak, że wieczorem czułyśmy to wszystko w kościach. Ksiądz Mariusz z nas się śmiał, że przewozimy piasek 1-1,5 dalej i zasypujemy trawę. Myślał, że kobiety potrafią szybko ten piach przesypywać. Taaaaa, jasne.






W każdym bądź razie, kosmetyczne rzeczy na przewspaniałym placu zabaw są porobione. Huśtawka i zjeżdżalnia stojana swoich miejscach. Altanka „maluje się”. Drabinki już odbijają się różnymi kolorami na czasami pojawiającym się słońcu. Jeszcze tylko zostało nam pomalować według zamysłu s. Cordii altanki. Ale to już niestety musimy zrobić jutro…
W planach na dzień dzisiejszy mieliśmy jeszcze Mszę Św. w Krasnokamionce. Trochę śpiewałyśmy tam po polsku, później po rosyjsku, znowu po polsku. A po Mszy na nas czekała niespodzianka. Tutejsza parafianka zorganizowała dla nas prawdziwą kolację. Wszystko przyniosła ze sobą do kościoła i w salce przy wejściu fajnie sobie posiedzieliśmy i pogadaliśmy. I po raz kolejny stwierdziłyśmy, że takie sobie zaproszenie "na herbatę" zazwyczaj właśnie tak się kończy :) Było to bardzo przyjemne dla nas i wzruszające!
                                       

 A w drodze powrotnej nie mogłyśmy nie zrobić sobie zdjęcia w pszenicy :) 


A wieczorem, a wieczorem ostatni nasz wieczór – pożegnalny już. Wszyscy zebraliśmy się na kolacje. Nawet Proboszcz sąsiad z Oziornoje przyjechał ;) Posiedzieliśmy sobie, spróbowaliśmy przygotowany przez s.Cordię biszparmak. Wysłuchaliśmy piosenki napisanej przez s.Lilianny o naszym pobycie  tutaj. A głównym wykonawcą oczywiście był … nasz Ojciec! :D

                                          




My ze swojej strony nie zostałyśmy dłużne. Na szybcika, bo cały czas nam katastroficznie brakowało czasu, zrobiłyśmy (głównie Ania i Paulina) prezentację – nasze postrzeganie tutejszej wspólnoty i całego naszego pobytu w Kiellerowce. Wiadomo herbatka, słodycze i lody były obecne na naszym stole. Do mnie jeszcze przyjechali Olesia z Saszą i jeszcze Andrzej (przyjaciele ze studiów), żeby się pożegnać. To było naprawdę bardzo miłe! J


A po tej całej herbacianej uczcie nadszedł czas na pakowanie i ogarnianie się. Generalnie w praktyce wyszło nieco inaczej. Ania uczyła się piosenek po rosyjsku, Paulina zbierała przepisy na pyszne jedzonko od s.Cordii. Ja natomiast ogarniałam siebie i rzeczy. A tu jeszcze ks.Marcin zadzwonił na skype, więc wszyscy zebraliśmy się przy komputerze J

                                          

Już jutro (dzisiaj) po południu wyjeżdżamy do Kokszetau, żeby stąd wyruszyć pociągiem do Astany, a później do Polski. Polecamy się Waszej modlitwie, żebyśmy szczęśliwie dotarły do miejsca docelowego.


Jana :D

2 komentarze:

  1. szczęśliwego powrotu do domu kochane!
    niech Bóg bezpiecznie prowadzi (żebyście przypadkiem nie pomyliły pociągów i nie wylądowały w Chinach czy Mongolii ;P)
    pozdrawiam ;)
    GK

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogu niech będą dzięki za Waszą ofiarną pracę w Kazachstanie! Wracajcie szczęśliwie i do zobaczenia w Warszawie.
    Pozdrawiam z modlitwą
    Padre Sz

    OdpowiedzUsuń